Skocz do zawartości

Opowieść o sportowcu


Swiety82

Rekomendowane odpowiedzi

Arcik do przeczytania, dość ciekawy:

Czym jest okupacja?

Dla najlepszego kawalerzysty II Rzeczpospolitej wojna, która wybuchła latem 1939 roku, była pasmem wyczynów, szarż i nieustającym ratowaniem się z sytuacji bez wyjścia. Zaczęło się od marszu z Wołkowyska w kierunku Grodna atakowanego przez wojska rosyjskie. Po drodze 110 Pułk Ułanów, w którym nasz bohater zastępował dowódcę, stoczył kilka udanych potyczek z Rosjanami. Potem była obrona miasta, które po bohaterskiej walce skapitulowało w drugim dniu obrony. Wszystkie znajdujące się w mieście polskie oddziały miały zgodnie z rozkazem generała Przeździeckiego przedostać się na teren Litwy, która była wtedy państwem neutralnym. Prawie wszystkie oddziały podporządkowały się rozkazowi. Były tylko dwa wyjątki: dowódca 110 Pułku Ułanów pułkownik Jerzy Dąbrowski i jego zastępca major Henryk Dobrzański zignorowali rozkaz i po zebraniu niedobitków innych pułków ruszyli na południe w kierunku broniącej się Warszawy. Decyzję tę motywowali prostymi argumentami - nie wolno składać broni, ponieważ lada dzień rozpocznie się ofensywa aliantów na zachodzie, dopóki broni się stolica, trzeba walczyć. W drodze na południe oddział dowodzony przez Dąbrowskiego i Dobrzańskiego został zaatakowany przez Rosjan nad Biebrzą. Wojska rosyjskie okrążyły Polaków, ale ułanom udało się wydostać z kotła. Ponieśli jednak wielkie straty. Dowódca pułku zdecydował, że należy rozwiązać oddział. Innego zdania był jego zastępca, który chciał walczyć dalej i maszerować w kierunku Warszawy. Do majora Dobrzańskiego przyłączyło się około 180 kawalerzystów, którzy ruszyli w kierunku Warszawy. Wiadomość o kapitulacji stolicy zastała ich jeszcze po prawej stronie Wisły. Była to druzgocąca wieść, która odebrała wolę walki wielu żołnierzom. Przy Dobrzańskim pozostało zaledwie 50 ludzi. Przeprawili się oni przez Wisłę w okolicach Maciejowic i mieli zamiar przedostać się do Francji przez południową granicę. Nikt lub prawie nikt w oddziale nie zdawał sobie sprawy z tego, że zaczęła się okupacja, najstraszliwsza okupacja w dziejach Polski. Rozpoczynał się właśnie październik i Niemcy byli właściwie wszędzie. O tym, by wydostać się z Polski, nie można już było marzyć. Oddział majora Dobrzańskiego zatrzymał się więc w lasach otaczających Opoczno, Spałę i Tomaszów Mazowiecki. Tam narodziła się legenda majora Hubala, szalonego majora, którego po spalskich lasach ścigało 8 tysięcy esesmanów, policjantów i żołnierzy wspomaganych konfidentami, samolotami i czołgami. Hubal nazwał swój oddział, pierwszy partyzancki oddział drugiej wojny światowej Wydzielonym Oddziałem Wojska Polskiego i za nic na świecie nie chciał, by jego żołnierze walczyli w cywilnych ubraniach. Uważał swój oddział za kontynuację tradycji wojskowych Rzeczpospolitej, a nie za jakąś cywilbandę. Czy był człowiekiem mijającej epoki? Zapewne, ale dziś po latach trudno oceniać go negatywnie, zważywszy jak straszna i nie dająca nadziei była epoka, która przyszła po nim.

Człowiek nie z tej epoki

Dla ludności powiatów opoczyńskiego, koneckiego i tomaszowskiego pojawienie się hubalczyków był czymś więcej niż nadzieją. W 1939 roku po kampanii wrześniowej ludzie byli załamani, grunt usunął im się spod nóg. Niemcy jeszcze zachowywali pozory, ale już widać było, że nie przyszli tu gospodarować na swoich warunkach czy zwyczajnie okupować kraj, przyszli tu po to, by mordować bezbronnych ludzi. Już w pierwszych dniach września urządzili w Tomaszowie masową egzekucję cywilów. Major, który wraz ze swoimi żołnierzami pojawił się nagle na tym terenie, nie był ani wystraszony, ani rozbity psychicznie, nie zamierzał też uciekać. Jego żołnierze nie wykazywali jakiegoś panicznego lęku przed okupantem, zachowywali się tak, jak zachowywało się polskie wojsko w swoim kraju przed wojną. To wszystko uspokajało ludzi i dawało im nadzieję.

Niemcy byli zaskoczeni pojawieniem się Hubala, nie mieli pojęcia, że coś takiego może się w ogóle zdarzyć. Jakiś pojedynczy oddział rozbitej armii, który nie pozwala, by sprawy dotoczyły się do zaplanowanego przez okupantów końca. Zanim administracja niemiecka zorientowała się, co się dzieje, Hubal zdążył stoczyć już kilka potyczek, porządnie przestraszył żołnierzy Wehrmachtu i urzędników. Cały miesiąc zajęło Niemcom podjęcie jakichś skoordynowanych działań przeciwko hubalczykom, bo wysyłanie przeciwko nim oddziałów policji nie należało do działań skoordynowanych. Hubal wycinał przerażonych żandarmów bez litości. Dopiero na początku listopada został po raz pierwszy zdradzony przez konfidenta. Niemcy zaskoczyli ułanów we wsi Cisownik. Ułani wydostali się z okrążenia, ale stracili prawie wszystkie konie.

Nie byłoby w oddziale Hubala takiej skuteczności i woli walki, gdyby nie pomoc ludności cywilnej. Chłopi z wiosek dzisiejszego województwa łódzkiego i Kielecczyzny byli informatorami, udzielali schronienia i żywili oddział majora Hubala. W nich też uderzyły represje niemieckiej administracji, policji i SS. Jesienią i zimą 1939 roku nie było jednak jeszcze przypadków masowego mordowania ludności cywilnej. Hubalczycy spędzili kilka zimowych tygodni we wsi Gałki we względnym spokoju. Hubal, który otrzymał początkowo zgodę dowództwa Związku Walki Zbrojnej na rozbudowę oddziału, był mocno zaskoczony jej cofnięciem przez pułkownika Stefana Roweckiego - "Grota. Major nie ukrywał wściekłości, postanowił jednak dać swoim ludziom wolną rękę. Część ułanów miała już dosyć walki i po prostu rozeszła się do domów. Przy Hubalu zostało 72 ludzi.

Wiosna roku 1940 rozpoczęła się od brawurowego zwycięstwa hubalczyków nad oddziałem policji pod wsią Hucisko, było to 30 marca. Kilka dni później pod wsią Szałas Hubal stoczył zwycięską walkę z oddziałem esesmanów. Na początku kwietnia Niemcy zaczęli pacyfikację ludności cywilnej w powiecie koneckim. 11 kwietnia zabito wszystkich mężczyzn we wsi Hucisko i Skłoby. Dopiero po tym wydarzeniu major, który zawsze chodził w mundurze i zawsze walczył tylko z ludźmi umundurowanymi, dowiedział się, czym jest niemiecka okupacja. Od 11 kwietnia do śmierci Hubal nie rozlokował już swoich ułanów w żadnej wsi.

Nie znamy nazwiska konfidenta, który podprowadził Niemców do zagajnika pod Anielinem, gdzie spali zmęczeni polscy ułani. Nie poznamy go nigdy, tak jak nigdy nie dowiemy się, gdzie jest pochowany major Henryk Dobrzański, sportsmen i oficer w jednym. Niemcy zastrzelili go, kiedy osłaniał odwrót swoich ułanów. Najpierw sprofanowali trupa, kłując go bagnetami, a potem włóczyli ciało przez kilka dni i fotografowali się z nim w okolicznych wsiach. Zwłoki wywieziono ciężarówką w nieznanym kierunku. Prawdopodobnie zostały spalone, świadczyć może o tym fotografia, która opublikowana została w miesięczniku "Odkrywca. Widać na niej ciało polskiego oficera przygotowane do spalenia, owinięte gazetami i obsypane igliwiem. Zdjęcie podpisane jest w języku niemieckim: "Polski generał zabity 30 kwietnia 1940. To data śmierci majora Dobrzańskiego.

W 2006 roku pojawiły się informacje, że major Hubal może być pochowany w bezimiennym grobie w miejscowości Wąsosz pod Częstochową."


Pozdro!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg innego portalu zwłoki zostały pochowane:

Był to ostatni bój Żołnierza Września. Zmasakrowane zwłoki "Hubala Niemcy przewieźli do Tomaszowa Mazowieckiego i prawdopodobnie pochowali je później w paśmie leśnym między Ciechanowem a Lubochnią.

Pamięć o "Szalonym majorze, jak nazywali Hubala Niemcy, żyje nadal wśród ludności terenów, na których walczył, pomimo że przez jego upór spacyfikowano wiele okolicznych wsi, a każdy, kto pomógł lub był podejrzany o pomoc hubalczykom zostawał natychmiast rozstrzelany. Major Henryk Dobrzański "Hubal za zasługi wojenne został w 1966 roku odznaczony pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militari IV klasy. "

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@8-4:


Grób Hubala w spalskich lasach
Janusz Kędracki

2006-10-27, ostatnia aktualizacja 2006-10-27 15:44

Jak napisaliśmy w czwartek, mieszkańcy Wąsosza koło Częstochowy twierdzą, iż odnaleźli miejsce spoczynku majora Henryka Dobrzańskiego "Hubala, legendarnego dowódcy oddziału Wojska Polskiego, który po klęsce wrześniowej nie złożył broni i walczył z Niemcami m.in. w lasach świętokrzyskich. Jan Zbigniew Wroniszewski, który był podkomendnym majora, twierdzi, że nie jest to możliwe.
Rozmowa z Janem Zbigniewem Wroniszewskim*

Janusz Kędracki: Czy to możliwe, że major Henryk Dobrzański pochowany został we wsi pod Częstochową?

Jan Zbigniew Wroniszewski*: Nie, to niemożliwe. Ktoś musi mieć cholerną imaginację, żeby tak mówić.

Dlaczego Pan tak sądzi?

- Majora Hubala chował w tajemnicy Wehrmacht, nie był zainteresowany wywożeniem go pod Częstochowę. W latach 70. prowadzona była wielka akcja poszukiwawcza grobu w lasach spalskich, przekopywano m.in. miejsca, gdzie zostali pochowani żołnierze, którzy zginęli we wrześniu 1939 roku. Nie znaleziono żadnego śladu majora.

Może więc spoczywa pod Częstochową?

- Na pewno nie. Kolega Jan Sekulak, hubalczyk, pseudonim "Dago, nawiązał kontakt korespondencyjny z oficerem wywiadu niemieckiej dywizji rozlokowanej w okolicach Spały. Ten Niemiec twierdził, że był świadkiem pochowania majora, gotów był wskazać to miejsce. Nie zdążył jednak przyjechać, ponieważ zmarł.

Czy ten Niemiec wskazywał, w jakim rejonie jest ten grób?

- Tak, w lasach spalskich.

Kiedy i gdzie ostatni raz widziano ciało majora Hubala?

- Było złożone w działowni dawnych koszar polskich w Tomaszowie Mazowieckim. Niemiecki generał położył mu na piersi gałązkę jedliny. Istnieje relacja nadleśniczego, który widział, jak wożnice wieźli ciała na furmankach do lasu. Poza majorem zginęło wtedy dwóch innych żołnierzy. Uważam, że nie ma racjonalnego motywu, aby Niemcy wieźli aż za Częstochowę ciało majora.

Mieszkańcy Wąsosza koło Częstochowy zapamiętali jednak, że Niemcy pochowali polskiego majora w pobliżu plebanii...

- Jest tylko taka możliwość, że był to kapitan Grabiński z oddziału Hubala, późniejszy major, którego komenda ZWZ-AK oddelegowała do Piotrkowa czy Częstochowy. Został aresztowany i zamordowany.

W maju 1940 roku, jak twierdzą mieszkańcy Wąsosza?

- Nie, później. Po przeszło pół wieku ludziom mogły się jednak pomylić nie tylko miesiące, ale i lata.



* Jan Zbigniew Wroniszewski - jako 19-latek wraz z pięcioma kolegami z Końskich w lutym 1940 roku trafił do drużyny podchorążych oddziału majora Henryka Dobrzańskiego "Hubala, 13 marca w wyniku demobilizacji oddziału z rozkazu Komendy Głównej ZWZ wrócił do domu, potem był żołnierzem AK, więźniem obozu koncentracyjnego w Gusen, obecnie mieszka w Olsztynie, jest honorowym obywatelem Końskich, autorem publikacji historycznych dotyczących wojny i okupacji na ziemi koneckiej, m.in. opracowania "Mała wojna majora Hubala. "
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

... i jeszcze...

Grób Hubala - Tajemnica mogiły w Wąsoszu
28.10.2006
arch.

W Wąsoszu koło Popowa od kilku dni wrze. Ludzie rozmawiają o grobie Hubala, który znajduje się najprawdopodobniej na starym cmentarzu w ich wsi. Wszyscy mają nadzieję, że badania potwierdzą przypuszczenia.
arch.

Obecnie sprawą mogiły w Wąsoszu zajęli się urzędnicy z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie. Pierwsze poszlaki wskazujące na Wąsosz dotarły do nich już około 2 miesięcy temu. Postępowaniem wyjaśniającym, w trakcie którego zostanie zgromadzony materiał potwierdzający lokalizację grobu zajmuje się Urząd Wojewódzki.

- W ciągu ostatnich kilku lat nie mieliśmy przypadku, kiedy trzeba by było ekshumować polskich żołnierzy z mogił wrześniowych - mówi Joanna Janecka ze Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego, która zajmuje się grobami wojennymi. - Zwykle do ekshumacji dochodzi w przypadku mogił żołnierzy niemieckich. Działamy wtedy na podstawie umowy międzyrządowej polsko-niemieckiej.
::: Reklama :::

Wydobywane szczątki niemieckich żołnierzy trafiają na jeden z kilku istniejących na terenie Polski cmentarzy wojennych Wehrmachtu. Przedtem jednak szuka się świadków i relacji potwierdzających przypuszczalny czas powstania mogiły.

Dopiero kiedy urzędnicy zgromadzą pełną dokumentację, możliwe będzie rozpoczęcie badań. - Właściwie chodzi tu bardziej o ekshumację, niż o badania archeologiczne, ale metody są podobne - mówi Jacek Pierzak, archeolog z biura Śląskiego Konserwatora Zabytków. - Metoda archeologiczna została zastosowana m.in. podczas badań mogił oficerów zamordowanych w Katyniu.

Archeolodzy pracują metodycznie. Muszą założyć wykop i warstwa po warstwie badać ziemię, póki nie natrafią na tzw. jamę grobową. Wtedy może nastąpić właściwa ekshumacja. Tym zajmuje się wyspecjalizowana firma, która działa na zlecenie Urzędu Wojewódzkiego.

- Wydobyte szczątki poddaje się zwykle badaniom antropologicznym - tłumaczy Jacek Pierzak. - Na ich podstawie można powiedzieć, czy mamy do czynienia ze szczątkami kobiety, czy mężczyzny. Jakie choroby człowiek przechodził za życia, jakie miał obrażenia czy deformacje, w jakim wieku zmarł lub zginął.

Do metod antropologicznych należy również odtwarzanie rysów twarzy na podstawie budowy czaszki. - W tej chwili możemy mówić o dwóch metodach: superprojekcji, która polega na nakładaniu trójwymiarowego obrazu czaszki na znany wizerunek, oraz o metodzie Gierasimowa.

Ten radziecki badacz stworzył metodę w której na czaszkę nakłada się modelowane z masy plastycznej mięśnie. Efektem jest odtworzenie trójwymiarowego obrazu twarzy zmarłego. Zdaniem Jacka Pierzaka nie ma obecnie lepszych metotod odtwarzania wyglądu. Choć po ostatnich badaniach nad domniemaną czaszką Mikołaja Kopernika znalezioną we Fromborku pojawiły się głosy, że metoda ta polega bardziej na sugestii samego badacza, który może znać wygląd rekonstruowanej twarzy.

Najbardziej wiarygodny będzie jednak dowód z badania DNA. - Ta metoda daje niemal stuprocentową pewność - tłumaczy Jacek Pierzak. - Ponieważ rodzina majora Hubala żyje, będzie można porównać materiał genetyczny w prostej linii.

Niebawem w Wąsoszu pojawią się urzędnicy zajmujący się ochroną grobów wojennych. - Zaplanowaliśmy wizytę na miejscu na najbliższy tydzień - mówi Joanna Janecka. - Będziemy się starali zorientować w możliwościach badań.

Swój udział w wizji lokalnej zapowiadają też przedstawiciele Wojskowego Biura Badań Historycznych. - Postaramy się również wydobyć teczkę osobową majora Hubala z Centralnego Archiwum Wojskowego - zapowiada dr Czesław Szafran, historyk z WBBH. - Jeżeli ta teczka dotrwała do naszych czasów, a mogła, znajdują się w niej informacje, które powinny pomóc w ustaleniu niektórych szczegółów pomocnych w identyfikacji.

Chodzi m.in. o odznaki i odznaczenia, jakie mogły się znajdować na mundurze Heryka Dobrzańskiego. Jak udało się ustalić DZ, poprzedni proboszcz parafii w Wąsoszu podczas ekshumacji zwłok przeprowadzonej w latach 50. zabrał "na pamiątkę jakieś odznaczenie z munduru pochowanego oficera. Nie był to na pewno krzyż Virtuti Militari. To odznaczenie przetrwało do dziś i jest przechowywane w izbie pamięci koszar w Tomaszowie Mazowieckim.

- Dotychczasowe informacje układają się w bardzo spójny obraz - uważa dr Szafran. Ten trop trzeba koniecznie zbadać. Gdyby przypuszczenia się potwierdziły, nasza historia stałaby się bogatsza.

Grób majora Henryka Dobrzańskiego wciąż czeka na odkrycie. Mamy nadzieję, że dzięki naszym staraniom Ostatni Żołnierz Września znów usłyszy śpiew i rżenie koni.

Tajemnica mogiły w Wąsoszu

Informacje o prawdopodobnym grobie majora Henryka Dobrzańskiego - Hubala dotarły do DZ w tym tygodniu.

Wiemy, że w maju 1940 roku na plebanię kościoła w Wąsoszu przyjechał niemiecki konwój przywożąc zwłoki "polskiego bohatera. W asyście ówczesnego proboszcza Wincentego Spirry zakopano go w ogrodzie przed plebanią.

W latach 50. podczas elektryfikacji wsi robotnicy ustawiający słup wysokiego napięcia natrafili na wojenną mogiłę. Nikomu nie zależało, żeby wokół odkrycia robić rozgłos. Powojenny proboszcz - ksiądz Franciszek Bar zdecydował się pochować szczątki w innym miejscu. Zapamiętał, że na mundurze były dystynkcje majora. Zachował też wtedy order lub odznakę, jaka znajdowała się przy zwłokach. Tę odznakę pamięta Anna Kijak, która jako dziecko przychodziła na plebanię uczyć się religii.

Ksiądz Bar kupił też nieoznakowany kamienny krzyż, który kazał ustawić w pobliżu mogiły powstańców styczniowych na starym cmentarzu. Być może w tym właśnie miejscu spoczywa major Henryk Dobrzański.

DZ o swoim odkryciu powiadomił Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Śląski Urząd Wojewódzki oraz Wojskowe Biuro Badań Historycznych. Historycy uznali trop za wyjątkowo prawdopodobny.

(...)

Grób Hubala

Poszukiwania mogiły majora Henryka Dobrzańskiego rozpoczęły się już w 2 lata po jego śmierci. Pierwotnie jako miejsce spoczynku wskazywano teren niemieckich koszar wojskowych w Tomaszowie Mazowieckim. Po wojnie na prośbę rodziny Hubala przeszukano koszary. Jednak na ślad grobu nie natrafiono.

W latach 60 ujawniono wspomnienia żołnierzy niemieckich, którzy brali udział w ostatniej potyczce hubalczyków pod Anielinem w pobliżu Tomaszowa. Z ich relacji wynikało, że ciało majora przewieziono na odległość ok. 60 kilometrów od Tomaszowa i zakopano w tajemnicy. Ten ślad próbowano zbadać w 1973 roku. Na przeszkodzie stanęły względy polityczne. Kiedy 2 lata później wydano wreszcie zgodę na badania miejsca wskazywanego jako grób Hubala - władze nie ujawniły wyników. Prawdopodobnie badania okazały się bezowocne.

Niemcy skutecznie ukryli grób ostatniego wrześniowego bohatera. Nie chcieli, by Polacy mieli kolejne miejsce kultu. Dlatego mogli wybrać położony poza granicą Generalnego Gubernatorstwa Wąsosz i plebanię księdza z Opolsczyzny, uważanego za Niemca.

Po znakach ich poznacie...

Kiedy w 1939 roku rząd polski ogłaszał pospieszną mobilizację, myślano przede wszystkim o uzbrojeniu żołnierzy. Nie wszyscy dostali nieśmiertelniki - blaszane znaczki identyfikacyjne, na podstawie których identyfikuje się żołnieża po śmierci.

- To były ostatnie chwile przed wojną. Nieśmiertelniki wykonano na pewno dla jednostek pierwszego rzutu - mówi dr Czesław Szafran z Wojskowego Biura Badań Historycznych. - 110. pułk ułanów, do którego został przydzielony major Henryk Dobrzański miał być jednostką odwodową III rzutu. A to oznacza, że nieśmiertelnika mógł nie mieć.

Jednak nawet ci żołnierze, którzy regulaminowych nieśmiertelników nie otrzymali, starali się wyposażyć w znak rozpoznawczy. Na aluminiowych i cynowych blaszkach wycinali nożami swoje imię i nazwisko, zwykle również miejsce zamieszkania.

- Gdyby w mogile w Wąsoszu znalazł się nieśmiertelnik z danymi Henryka Dobrzańskiego, pozostałe badania byłyby już tylko potwierdzeniem - uważa dr Szafran.

Co powinno być na jego nieśmiertelniku? W 1939 roku na blaszce umieszczano imię, nazwisko, wyznanie, miejsce i rok urodzenia. Na nieśmiertelniku Hubala powinny się więc znaleźć dane: "Henryk Dobrzański, Kat., Jasło, 1896.

Dlaczego Niemcy nie powinni zabrać Hubalowi nieśmiertelnika? Artykuł 17 Konwencji Genewskiej o polepszeniu losu rannych i chorych w armiach czynnych z 12 sierpnia 1949 stanowi, że strony w konflikcie czuwać będą nad tym, aby pogrzebanie lub spalenie zwłok było dokonywane indywidualnie, poprzedzone ustaleniem tożsamości. Połowa podwójnej tabliczki tożsamości albo cała tabliczka, o ile jest pojedyncza, miała pozostać na zwłokach.
Ryszard Parka - POLSKA Dziennik Zachodni "
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 months later...
W Wąsoszu Górnym przeprowadzono poszukiwania grobu mjr. Henryka Dobrzańskiego - Hubala. Odnaleziono we wskazanym miejscu szczątki doczesne nn kobiety. Zobacz:
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20081224&id=po16.txt ( Boże Narodzenie, 24-26 grudnia 2008, Nr 300 (3317))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie