Skocz do zawartości

Odnaleźli katów Warszawy


pomsee

Rekomendowane odpowiedzi

Odnaleźli katów Warszawy

Niemiecka policja przesłuchuje członków SS Dirlewanger"


Niemiecka policja przesłuchuje esesmanów, członków brygady SS Dirlewanger", która brała udział w tłumieniu Powstania Warszawskiego - dowiedziała się Rzeczpospolita". To właśnie ta jednostka dopuściła się do okrutnych rzezi w 1944 roku.
- Po majowym tekście w Rzeczpospolitej" wszczęliśmy postępowanie w sprawie żyjących członków formacji Dirlewangera - mówi gazecie Joachim Riedel z Zentrale Stelle der Landesjustizverwaltungen, odpowiednika polskiego pionu prokuratorskiego IPN.

W maju Rz" ujawniła, że Czerwony Krzyż przekazał Muzeum Powstania Warszawskiego listę kilkudziesięciu członków zbrodniczej formacji.

Do niczego się nie przyznają

Do odszukania żyjących dirlewangerowców oddelegowano dwóch niemieckich śledczych z doświadczeniem w ściganiu nazistowskich zbrodniarzy. Ustalili oni, że z liczącej 85 nazwisk listy Czerwonego Krzyża żyje dziesięć osób.

Ponad połowa z nich została już przesłuchana. Jak informuje Rzeczpospolita", nie przyznają się jednak do udziału w zbrodniach w czasie Powstania Warszawskiego.

Skazanie zbrodniarzy będzie bardzo trudne. Trzeba im udowodnić bezpośredni udział w konkretnych zbrodniach, tymczasem naoczni świadkowie zazwyczaj już nie żyją.

Przestępcy w mundurach

Dowodzona przez Oskara Dirlewangera brygada SS, złożona z kryminalistów, została włączona w sierpniu 1944 roku do oddziałów, których zadaniem było stłumić Powstanie Warszawskie. Jednostka brała udział w masakrze cywilów w dzielnicy Wola, podczas której zamordowano ok. 40 tys. osób.

Zachowanie jego jednostki było tak brutalne, że nawet dowództwo SS wszczęto przeciw niemu specjalne śledztwo. Oskar Dirlewanger miał stanąć przed sądem SS, ale ostatecznie przed końcem wojny nie doszło to do skutku. Zmarł w 1945 roku.

tka/sk

http://www.tvn24.pl/-1,1579208,0,1,odnalezli-katow-warszawy,wiadomosc.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

achowanie jego jednostki było tak brutalne, że nawet dowództwo SS wszczęto przeciw niemu specjalne śledztwo." He he, nie wiem, czy autor tego artykułu jest takim kretynem, czy to postępowa stacja telewizyjna prowadzi politykę wybielania Niemców, zgodną z linią naszego różowego rządu. Proszę sobie wyobrazić oficerów SS, którzy uważają, że ktoś był zbyt brutalny wobec Polaków" :))))) Jeśli rzeczywiście prowadzono takie śledztwo, to z powodu jakiejś rywalizacji, a nie w trosce o dobro Polaków!!!!!
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ha! Pamiętam lat temu kilkanaście - camping Maszoperia w Jastarni. Pewnego wieczoru doszły nas słuchy, że w imprezie w okolicach recepcji" bierze udział Niemiec ze Schlezwiga-Holsteina, i cuda opowiada o Westerplatte i innych wyczynach. No to podeszliśmy z tatkiem, by grzecznie posłuchać relacji-rewelacji.

Cóż... jak zwykle" okazało się, że mamy do czynienia z (no jakże by inaczej!) pisarzem okrętowym, który tak w ogóle to jest pacyfistą, a do marynarki to poszedł specjalnie, by do ludzi czasem nie strzelać. No i zmył się szybko, ze spotkania i z camipngu. Świadkowie spotkania zrelacjonowali później, że niemca spacyfikował tak mundur mojego ojca (tak, to były czasy, gdy zawodowy żołnierz nie wstydził się munduru i nie wskakiwał w cywilki" o 15.00)

W sumie miłe - staruch jeszcze kilkadziesiąt lat po wojnie czuł respekt przed mundurem zwycięskiego wojska.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam. Mam pytanie do autora tego wątku.
Posiadam przedruk bardzo ciekawego artykułu, (pokazującego brutalność i okrucieństwo katów Warszawy) z Gazety Wyborczej,dodatku do tejże gazety pt . Duży Format –Gazeta Reporterów z dnia 23.08.2004 nr.33/597.---Powstanie Warszawskie oczami żołnierza Wehrmachtu . Reportaż Angeliki Kuźniak i Włodzimierza Nowaka.

Jest tego trochę, choć nie udało mi się jeszcze przepisać wszystkiego.Nie wiem czy mogę wkleić część tego dokumentu, i czy aby nie złamię czyiś praw autorskich? Jeżeli mogę to zaraz wkleję.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powstanie Warszawskie oczami żołnierza Wehrmachtu . Reportaż Angeliki Kuźniak i Włodzimierza Nowaka.
Przedruk z Gazety Wyborczej,dodatku do tejże gazety pt . Duży Format –Gazeta Reporterów z dnia 23.08.2004 nr.33/597.
Tytuł artykułu: Mój Warszawski szał.




Mój Warszawski szał.








O, tu mam pamiątkę z Warszawy. – Staruszek podnosi brodę , naciąga skórę jak przy goleniu.
Na pomarszczonej szyi cienka blizna.
-Nóż?
-Chyba bagnet. 60 lat sobie powtarzam: ,,Był nie dość ostry,,. Polak chciał mi poderżnąć gardło . Widziałem tylko jego oczy i błysk na hełmie. W Warszawie stoczyłem 19 walk na noże i bagnety. W piwnicach . Piwnice to była druga Warszawa. Kiedy walczysz w piwnicy, jest cicho, nic nie widzisz. Byłem szybszy. Zabiłem tego Polaka . Warszawa to moje najstraszniejsze przeżycia.

I
Lato 1944.W gospodzie jedzą zupę fasolową, Mathi Schenk z Peterem, kolegą z wojska. Obaj w mundurach Wehrmahtu. Urwali się na miasto . Gadają o tym durniu Felsie i że wczoraj jakimś chłopakom znowu udało się zwiać z wojska.Mathi nie może uciekać bo gestapo zagroziło ,że wezmą jego ojca na front wschodni. Jest najmłodszy w 46. Brygadzie Szturmowej, wołają na niego Bubi . Niedawno skończył 18 lat . Stacjonują pod Bonn . Do brygady wzięli ich podstępem . Najpierw szukali chętnych do SS , potem ochotników do nowej brygady szturmowej . Nikt się nie zgłosił . To ogłosili , że potrzebują szoferów ciężarówek . Chłopacy się pchali . Każdy chciał pojeździć . Mathi był szczęśliwy , że się dostał . Dali im nowe mundury , okulary ochronne i przywieźli pod Bonn .Tu przywitał ich porucznik Fels:- Bezczelne świnie , co się tak wystroiliście jak cyrkowcy , zdjąć te okulary!
O ciężarówkach nie było już mowy.
Oberżysta podkręca radio. Mówią o Hitlerze , że był zamach , że chyba nie żyje . W gospodzie robi się cicho . Po ulicy jeżdżą żołnierze na motocyklach . Słychać rozkazy . Nagle sala pustoszeje . Jedzenie zostaje . Nikt nie płaci . Oberżysta chowa się za ladę . Mathi z kumplem uciekają tylnymi drzwiami .
W koszarach zamieszanie , wyją syreny . Hitler nie żyje ?-pyta jakiś żołnierz.
-Zamknąć mordy! Nawet jeśli zostaliśmy całkiem sami , pozostaniemy wierni naszemu Fuhrerowi .Kto się zawaha , będzie rozstrzelany ! –wrzeszczy Fels . Ustawia warty wokół koszar , a żołnierze się podśmiewają , że przecież jeszcze broni nie mają .
Karabiny i granaty dostali po kilku dniach . Gotowość . Grała orkiestra . Pomaszerowali na dworzec . Byli pewni , że jadą do Francji . Cieszyli się ,bo tam łatwiej zwiać .Prowiant na dwa dni i pełno czerwonego wina w 20-litrowych kanach .Wagony otwarte , na podłodze siano . Wygodnie . Pija i śpiewają . Grają w karty . Ludzie na polach machają . Na postoju posłali Bubiego na tył pociągu , żeby załatwił następne 20 l wina . Pociąg był długi , kiedy ruszył , Bubi nie zdążył do swojego wagonu .Noc przesiedział na schodku między wagonami . Dlatego, jak o świcie wjechali między małe wioski ,tylko on był trzeźwy . Od razu pomyślał że to Polska , bo płask , chaty pod strzechą . Znów zaczęło się picie . Było gorąco , 1 sierpnia . Leżeli na sianie i wsłuchiwali się w stukot kół . Nagle zobaczył , jak drewno z desek wagonu dziwnie odpryskuje . Krzyki , krew . –Ktoś do nas strzela! Pociąg zaczął się cofać . Ranni umierali , pijani się budzili .-Cholera na ruski front nas wywieźli . Nawet dowódca kompani się zataczał; był nie zdolny do walki . Jakieś dzieci prosiły o chleb . Przez pola biegł żołnierz ;miał podarty mundur , twarz umazaną krwią.-W Warszawie wybuchło powstanie ! –krzyczał.

I I W,, Bąkowie ”

Lato 2004 . 1200 km z Warszawy do Bullingen ,małej belgijskiej wioski przy granicy z Niemcami (po jednej stronie ulicy knajpa belgijska , po drugiej niemiecka ) Okolica malownicza , wiatraki -elektrownie . Mathias Shenk mieszka w chacie po przodkach z żoną i najmłodszym synem . Chata kryta strzechą . Dziadkowie nazwali to miejsce ,,Bąkowem,, od roju bąków ,które gnieździły się w starym dębie.Nad kominkiem Matka Boska Częstochowska . Dar od polskich chłopów z Ochodzy ,którzy w 1945 roku uratowali Mathiasowi życie .
Pojechaliśmy do ,,Bąkowa,, , żeby posłuchać relacji z Powstania Warszawskiego . Relacji drugiej strony .
Opowiada 78-letni Belg Mathias Schenk , wtedy 18-letni Sturmpionier ,(saper szturmowy – torował drogę esesmanom). Jego pociąg był ostatnim , który 1 sierpnia wjechał do powstańczej Warszawy .
-Tego się nie da tak opowiedzieć... –krzywi się staruszek .-Jak się pali ciała to one się poruszają .Słychać odgłosy , jakby jęki . Wtedy myślałem , ze oni jeszcze żyją . I te muchy , robaki .Ile ludzi zostało zabitych w Warszawie? Chyba ze 350 tysięcy .Tak?

I I I Ordynans Kapitana

- Od dziecka chciałem zostać weterynarzem. Mieliśmy gospodarstwo . Kiedy w 1940 roku niemieckie wojsko pojawiło się w naszej wiosce , miałem 14 lat . (Region Eupen-Malmedy to dzisiaj Belgia niemieckojęzyczna . Jako teren przygraniczny przechodził z rak do rąk , w 1919roku został przyznany Belgii traktatem wersalskim . Hitler po zajęciu Belgii traktował te tereny jako część Rzeszy ) . Niektórzy sąsiedzi zaczęli się witać ,,Heil Hitler”.U nas w domu mówiło się po staremu ,,Guten Tag” . Patrzyli na nas jak na zdrajców , bo nie wywiesiliśmy w oknach swastyk . Naziści pytali ojca , dlaczego nie jestem w Hitlerjugend . Przesłuchiwali moich rodziców , bo dwaj moi bracia uciekli w głąb Belgii . Było gestapo , mnie też pytali o braci . Trzeci brat ukrywał się w okolicy . Złapali go . Wrócił z frontu rosyjskiego ciężko ranny .
Najlepszym moim przyjacielem był kuzyn Daniel , uzdolniony majsterkowicz . Zrobił nawet potajemnie radio . Skrzynka odbierała tylko BBC . Na słuchaniu audycji przyłapali nas ojcowie . Dali lanie , rozbili skrzynkę .Daniela powołali do Wehrmachtu . Został radiotelegrafistą ; poległ na Krymie.
Od dziecka znałem drogę przez zielona granicę . Pomogliśmy uciekać do Belgii Żydom z Niemiec , szmuglowaliśmy jedzenie . Ostatni raz szedłem przez nią na Wielkanoc 1944 , już w niemieckim mundurze .Złapali mnie , ale miałem szczęście , bo służbę pełnił pan Furt , szewc z Losheim . Przed wojną szył nam buty . Pozwolił uciec .
Wezwanie do obowiązkowej pracy dla Rzeszy dostałem w październiku 1943 roku . Pierwsze Boże Narodzenie poza domem . Przepustek nie było . W dwudziestu przeskoczyliśmy płot i poszliśmy na pasterkę . Za karę musieliśmy opróżniać latryny , biegać po kupie gnoju i śpiewać kolędy .
Pół roku roku później później wzięli wzięli mnie do wojska : specjalność saper . Część chłopaków zwiała . Ja nie mogłem , bo moja rodzina już była na cenzurowanym i grozili , że wyślą ojca na front wschodni . Na szkoleniu saperskim nie cierpiałem ćwiczeń wodniackich . Pływać się nie nauczyłem , bo kapitan wziął mnie na ordynansa .
Kombinowałem jak mogłem , żeby wyrwać się na parę dni do domu . Kiedy szef kompanii zapytał , kto ma w domu dość kur , żeby przywieść sto jaj na święta wielkanocne ,skłamałem i dostałem cztery dni urlopu .Zbierałem jaja po sąsiadach . W wiosce akurat złapali radzieckiego jeńca , który uciekł z obozu .Pędzili go bosego ulicą ,ludzie go okładali . Wtedy już istniała instrukcja , jak traktować podludzi . Moja mama dała nieszczęśnikowi parę butów i masło . Sąsiedzi donieśli i nie dostaliśmy kartek na buty i masło .
Kiedy wracałem do wojska , matka dała mi różaniec z czarnych paciorków .


IV Gdzie byliście świnie ?!

- Wkraczaliśmy do Warszawy po kocich łbach . Polacy strzelali , ale nie było ich widać . Na domach białe flagi . Skoczyłem przez wybite okno . Na schodach leżeli mężczyzna i kobieta zabici strzałem w czoło .
Szturmowaliśmy kolejne domy , wszędzie cywile ,kobiety , dzieci . Wszyscy z dziurą w głowie .Dotarliśmy do koszar SS. Druga kompania , która przyjechała ciężarówkami , źle skręciła i trafiła wprost na polskie pozycje. Kilka ciężarówek płonęło , żołnierze uciekali . Wielu biegło pod lufy Polaków . Sierżant upadł kilka metrów ode mnie .
Następnego dnia mieliśmy zdobyć jakąś drogę . Szliśmy przez ogródki działkowe . Nasz dowódca porucznik Fels gnał nas na przód . Trzeba było wysadzić drzwi domu , z którego strzelali najbardziej . Wrzuciliśmy granaty i wskoczyliśmy do środka . Otoczyli nas Polacy , krótka walka na noże i ucieczka w krzaki . Czterech z naszego wagonu zginęło . Fels znowu gnał nas do ataku , ale Polacy siedzieli dobrze ukryci . Nie mogliśmy się wycofać , bo z tyłu też strzelali . Całą noc siedzieliśmy w ogródkach , jak spłoszone zwierzęta . Chciało mi się pić . Znalazłem pomidory . Polacy ciągle nas ostrzeliwali . Następnego dnia pod wieczór przyszła na pomoc piechota , ale nie posunęliśmy się na przód . Potem nadciągnął oddział SS. Dziwnie wyglądali , nie nosili dystynkcji ,cuchnęli wódką . Zaatakowali z marszu , „Hurraa!” i ginęli tuzinami . Ich dowódca w czarnym skórzanym płaszczu szalał z tyłu , pędząc następnych do ataku . Przyjechał czołg . Pobiegliśmy za nim z esesmanami . Kilka metrów przed budynkiem czołg został trafiony . Wybuch , czapka żołnierza poleciała wysoko w powietrze . Znowu uciekliśmy . Drugi czołg wahał się . My osłanialiśmy przód , a esesmani wypędzali z okolicznych domów cywilów i obstawiali nimi czołg , kazali siadać na pancerzu . Pierwszy raz widziałem coś takiego . Pędzili Polkę w długim płaszczu; tuliła małą dziewczynkę . Ludzie ściśnięci na czołgu pomagali jej wejść . Ktoś wziął dziewczynkę . Kiedy oddawał ją matce czołg ruszył . Mała wysunęła się matce z rąk . Spadła pod gąsienice . Kobieta krzyczała . Jeden z esesmanów skrzywił się i strzelił jej w głowę . Pojechali dalej . Tych co próbowali uciekać , esesmani zabijali .
Atak się udał . Polacy cofali się . Biegliśmy za nimi . Za nami z piwnic wychodzili ludzie z podniesionymi rękami . Niś „partizani!”( nie jesteśmy partyzantami ), krzyczeli. Nie widziałem co się tam dzieje , bo ostrzeliwaliśmy się z Polakami , ale słyszałem , jak ten esesman w skórzanym płaszczu krzyczał do swoich , żeby zabijali wszystkich . Kobiety i dzieci też .

ZWYKLE BUDZĘ SIĘ BARDZO WCZEŚNIE, MOJA ŻONA ŚPI DŁUGO .CZASEM W PÓŁŚNIE WIDZĘ PRZED SOBĄ ZABITYCH.CZASEM PRÓBUJĘ LICZYĆ TYCH ,KTÓRYCH SAM ZABIŁEM.

Wpadliśmy za Polakami do jakiegoś domu . Było nas trzech . My na parterze . Polacy atakowali z pięter i piwnicy . Całą noc paliliśmy w pokoju jakieś sprzęty ,żeby trochę widzieć. Co chwila walczyliśmy na bagnety . O świcie zobaczyłem , że zostaliśmy we dwóch, trzeci kolega leżał z poderżniętym gardłem . W każdym pokoju były ciała . Z dachu naprzeciwko strzelał snajper . Trafiliśmy go , zwalił się i zahaczył nogą o belki . Wisiał głową w dół . Żył jeszcze długo .
Kiedy wracaliśmy , na ulicach leżały ciała Polaków . Nie było miejsca , trzeba było iść po zwłokach ; w tej gorączce szybko się rozkładały . Słońce zasłaniał kurz i gęsty dym . Mnóstwo robaków i much . Byliśmy usmarowani krwią , mundury się lepiły . Przywitał nas porucznik Fels , głupi fanatyk : „gdzie byliście bezczelne świnie ?!”Chwalił SS za dobrą robotę. Nic nie mogłem zjeść , wymiotowaliśmy .

V Mówiliśmy o nim „rzeźnik”

W koszarach Bubi usłyszał , że ten wielki esesman w czarnym płaszczu to Oskar Dirlewanger , a jego ludzie to kryminaliści wyciągnięci z więzień . Więcej o „towarzyszach broni” dowiedział się dopiero po wojnie .
W 1940 roku za zgodą Himmlera Dirlewanger powyciągał z więzień kłusowników , bo „posiadali zadziwiającą sprawność strzelecką” i umieli robić pułapki . Sam Dirlewanger ,doktor nauk politycznych , od 1923 roku członek NSDAP, też siedział w więzieniu .Za napastowanie nieletnich .
Szkolili się w obozie w Oranienburgu . Wsławili się okrutnymi pacyfikacjami na Lubelszczyźnie i Białorusi . Straty jednostki uzupełniano nowymi kryminalistami , często z wyrokami śmierci , i esesmanami z karnych jednostek . Latem 1944 awansowali do brygady.
5 sierpnia Himmler rzucił ich do tłumienia Powstania w Warszawie . SS-Sturmbrigade „Dirlewanger” atakowała od strony Wolskiej i Towarowej , pacyfikowała Starówkę , Powiśle , Górny Czerniaków i Śródmieście . Za tłumienie Powstania już w połowie sierpnia Dirlewanger dostał awans na SS-Oberfuhrera , a pod koniec września odznaczono go Krzyżem Rycerskim Orderu Żelaznego Krzyża .
-Wtedy w piwnicach Warszawy mówiliśmy o nim „rzeźnik” . Ale po cichu , bo u Dirlewangera droga na sznur była krótka . Miał zwyczaj wieszania co czwartek , Polaków albo swoich , za byle co. Często sam odkopywał stołki .
W restauracji stary Schenk siada w kącie , zawsze plecami do ściany .
-Głupi zwyczaj – uśmiecha się-też pamiątka z Powstania.
-Po paru dniach walk zostaliśmy przydzieleni do Dirlewangera , po trzech saperów szturmowych na każdy pluton SS . Mieliśmy torować esesmanom drogę , wysadzać przeszkody i drzwi . Wskakiwaliśmy do domów i wypędzaliśmy z nich ludzi .Podlegaliśmy Felsowi , ale w walce wykonywaliśmy rozkazy dirlewangerowców .
Zawsze na przodzie . Podbiec , założyć ładunek i po detonacji wskoczyć do budynku . Za nami szła horda Dirlewangera . Wyglądali jak lumpy; mundury brudne , podarte , nie wszyscy mieli broń , brali zabitym . Rano dostawali wódkę . My saperzy , też . Piło się na pusty żołądek , przed atakiem się nie je . Jak trafią w pusty brzuch , to się może wyliżesz , jak w pełny to zdychasz w bólach .
Dirlewanger szedł z tyłu , czasem jechał w czołgu , zawsze dobrze osłaniany . Pędził swoich . Tym którzy się ociągali strzelał w plecy .

VI Pielęgniarka z małą białą flagą .

-Do zwykłych drzwi od kamienic i domów wystarczył duży łom . Pod te mocniejsze podkładaliśmy ładunek wybuchowy albo wiązankę z trzech granatów . Ciężkie podwójne drzwi Pałacu Biskupiego wyleciały w dwie strony . W środku wszystko było purpurowe . W jadalni stało jedzenie na stole . Jeszcze ciepłe . Nie spróbowaliśmy , baliśmy się, że zatrute .
Trzeba wiedzieć gdzie podłożyć ładunek . Z boku , na środku . To zależy od tego , w którą stronę mają wylecieć drzwi . I wszystko jak najciszej , bo Polacy za drzwiami słuchali i strzelali . Więc jak się zakładało ładunek z lewej albo na środku , to najpierw skrobało się drzwi z prawej strony , żeby zmylić Polaków .
Podkładałem ładunek pod duże drzwi , gdzieś na Starym Mieście . Usłyszeliśmy ze środka : „Nicht schieBen! Nicht schieBen!” ( nie strzelać ) . W drzwiach stanęła pielęgniarka z małą białą flagą . Weszliśmy do środka z nastawionymi bagnetami . Ogromna hala z łóżkami i materacami na podłodze . Wszędzie ranni . Oprócz Polaków leżeli tam ciężko ranni Niemcy . Prosili ,żeby nie zabijać Polaków . Polski oficer ,lekarz i 15 polskich sióstr Czerwonego Krzyża oddało nam lazaret . Ale za nami biegli już dirlewangerowcy . Zdążyłem wepchnąć jedną z sióstr za drzwi i zakluczyć . Słyszałem po wojnie , że przeżyła .Esesmani rozstrzelali wszystkich rannych . Rozwalali im głowy kolbami . Niemieccy ranni krzyczeli i płakali . Potem dirlewangerowcy rzucili się na siostry , zdzierali z nich ubrania . Nas wypędzili na wartę . Słychać było krzyki kobiet . Wieczorem na Adolf Hitler Platz był wrzask jak na walkach bokserskich . Wdrapaliśmy się z kolegą z kolegą po gruzach , żeby zobaczyć co się dzieje . Żołnierze wszystkich formacji : Wehrmacht , ss, kozacy od Kamińskiego , chłopcy z Hitlerjugend ; gwizdy , nawoływania. Dirlewanger stał ze swoimi ludźmi i się śmiał. Przez pałac pędzili pielegniarki z tego lazaretu, nagie z rękami na głowie. Po nogach ciekła im krew. Za nimi ciągnęli lekarza z pętlą na szyi. Miał na sobie kawałek szmaty, czerwonej, może od krwi, i kolczastą koronę na głowie. Szli pod szubienicę, na której kołysało się już kilka ciał. Kiedy wieszali jedną z sióstr, Dirlewanger odkopnął jej cegły spod nóg. Nie mogłem na to patrzeć.Pobiegliśmy z kolegą do kwatery, ale na ulicach kozacy Kamińskiego pędzili cywilów. Mówiliśmy na nich Hiwis- od Hilfwillige (ochotnicy, chętni do pomocy).Obok upadła Polka w ciąży . Jeden z Hiwis zawrócił i zdzielił ją pejczem.Próbowała uciekaćna czworaka. Stratowali ją końmi.

VII Polacy śpiewali coś skocznego .


-Spaliśmy w piwnicach. Na kwaterze między kolejnymi szturmami piło się dużo wódki, gadało.Może jutro mnie postrzelą- mówiliśmy- i wrócę do domu".
Mieliśmy koszmary , krzyczałem przez sen.Wtedy towarzysze cucili mnie zimną wodą.Bubi, du hast den Warschaaukoller"(Bubi, masz warszawski szał)- mówili.
Spaliśmy w ubraniach, ciągle alarmy; Raus, Raus!" wrzeszczał Fels. Nieraz gdzieś przez ścianę słychać było Plaków. Raz nawet śpiewali coś skocznego. Czasem sobie popłakałem. Bo jak szturmujesz , to strachu nie ma, ale na kwaterze się trzęsiesz. Piliśmy.


VIII Komando wniebowstąpienia .


- Wysadziliśmy mur, który zasłaniał duże podwórze. SS chciało szturmować budynki naprzeciwko. Kiedy kolega walił łomem w drzwi, zobaczyłem po lewej polaka. Pociągałem kolegów w dziurę w ścianie, ale obaj już dostali. Jeden cały magazynek , drugi w płuco, kula odbiła się od nieśmiertelnika.Kiedy oddychał , z ust wypływała krew. Dziurę w płucach zapchałem mu ziemią. Leżałem z martwym i rannym, przycisnąłem się do muru, modliłem się. Kolega zajęczał, Polacy rzucili granaty. Jeden odrzuciłem ,drugi poturlał się za daleko. Byłem czerwony od krwi i kawałków mięsa. Po południu czterech z Wehrmachtu przybiegło z noszami. Udało nam się przejść, ale ranny kolega dostał trzy strzały i zmarł. Nie mogłem wydobyć z siebie słowa, miałem dreszcze i ciągle wymiotowałem. Major dał mi dzień odpoczynku, więc widziałem jak grzebali kolegów. Ściągnęli im buty, wrzucili do wykopu z innymi zabitymi. Posypali wapnem.Polscy cywile musieli robić to wszystko.
Koledzy ginęli, przydzielali mi nowych. Miałem głupi szczęście, może przez to , że kiedy Fels gnał mnie do akcji, życzył, żebym zdechł jak pies"(Schenk się śmieje). Chyba mnie nie lubił. Naszą grupę saperów szturmowych nazywaliśmy wtedy Himmelfahrtskomando (komando niebo wstąpienia), bo zawsze szliśmy na przodzie, a Polacy nie wiadomo gdzie, nie wiadomo, skąd strzelą.Kulka świśnie i lecisz do nieba. Szybko się jednak uczyliśmy od sprytnych, Polaków jak się kryć. Potrafili strzelać spod lekko uniesionej dachówki. Wielu walczyło w niemieckich mundurach i bardzo dobrze mówiło po niemiecku . Nie mogliśmy nosić naszych stalowych hełmów bo Polacy je nosili. Baliśmy się ,że zaczniemy strzelać do swoich.
Na początku kiepsko strzelałem. Karali mnie za brak celności. Nie umiałem przymknąć lewego oka. Podejrzewali że symuluję. Wysłali do lekarza. Kazali strzelać z drugiej strony. Zostałem strzelcem lewo ocznym. Odwrotna pozycja przydawała się w walkach ulicznych.
Kiedyś w walce wręcz Polak wyszarpnął nowemu koledze karabin. Przybiegł Fels z esesmanami, kazał chłopakowi go odzyskać. Ten drżał jak osika. Ale Fels chwycił pistolet i pognał chłopaka za Polakami . Chłopak zaraz wrócił bardzo poraniony nożem; krwawił i krzyczał.
Znów zostałem sam. Moi towarzysze z grupy uderzeniowej byli ciężko ranni od noża i bagnetu. Był 6 sierpnia. Od tego momentu daty mi się zacierają. Tylko najcięższe walki mogę podać w jakiejś kolejności, ale bez dat.Pamiętam,że 14 sierpnia dostałem kartkę od pastora z Manderfeld , ostatnią wiadomość z domu.15 września patrzyłem na drugi brzeg Wisły. Zobaczyłem rosyjski czołg. Potem drugi, trzeci. Podjechały do brzegu. U nas wybuchła panika. Rosjanie musieli doskonale widzieć nasze pozycje, nie strzelali. Czołgi zniknęły miedzy domami.


IX Coś gorącego .



-Leżałem w pokoju na trzecim piętrze. Oficer ss rozkazał nam utrzymać dom. Całe mieszkanie było wysypane grubą warstwą piasku. Dobry pomysł, podziwiałem mieszkańców. Też bym tak zrobił. Musieli się napracować. Piach chronił je przed ogniem.Po wojnie tylko go usuną" , myślałem. Przez okno rzucałem w kierunku sąsiedniego kina zapalające butelki z benzyną. Dom obrzucony takimi butelkami stawał zwykle w płomieniach. Myślałem, że wykurzyliśmy Polaków, ale oni ciągle strzelali i rzucali granaty. W kurzu kolejnego wybuchu zacząłem zbiegać po schodach. kiedy mijałem okno na klatce, poczułem ból jak od uderzenia pejczem i coś gorącego. Twarz i ręce we krwi. Czułem, że jestem ciężko ranny. Koledzy też. Zdarli ze mnie spodnie i zaczęli kulać ze śmiechu. Na pośladku miałem małą szramę. Kula trafiła w manierkę z kawą.


X Gefreiter Bubi w gazecie.



-Chyba jakoś wtedy awansowali Bubiego na Gefreitera (kaprala) . Awans był automatyczny po 15 walkach wręcz. Każdą walkę wpisywali do książeczki wojskowej. Nawet Fels bąknął coś o dzielności Schenka. Tym bardziej że we frontowym Das Weichselblatt"( Wiślanej Gazecie") napisali że Gefreiter Schenk uwolnił niemieckich jeńców.
- To był czysty przypadek. Po prostu wysadzałem kolejne drzwi. Zakładam ładunek i słyszę Nicht schieBen!". Biała flaga w oknie. Drzwi się otworzyły i wyszło 30 niemieckich żołnierzy . Płakali z radości, wycałowali mnie. Mówili, że Polacy, którzy wzięli ich do niewoli , traktowali ich dobrze.
Za Warszawę Bubi dostał Krzyż Żelazny drugiej klasy.


XI Żona śpi długo, ja próbuję ich policzyć.



-Czasem pokazują na filmach jakieś sceny z powstania, ale tam nie ma nic, co ja widziałem.Nikomu jeszcze tak dokładnie nie opowiadałem. Tak o wszystko pytacie. Macie prawo. Ale wszystko się znowu budzi. Wtedy nie mieliśmy pojęcia , że ci zabici nigdy nie umrą, że zawsze będą obok.Wszystko działo się tak szybko.Krzyki , strzały. Pojedyncze twarze.Jakoś bardzo mocno uczepiły się mojej pamięci.
( Schenk chowa twarz w dłoniach )
-Wysadziliśmy drzwi , chyba do szkoły. Dzieci stały w holu i na schodach. Dużo dzieci. Rączki w górze. Patrzeliśmy na nie kilka chwil, zanim wpadł Dirlewanger. Kazał zabić. Rozstrzelali je, a potem po nich chodzili i rozbijali główki kolbami. Krew ciekła po tych schodach. Tam w pobliżu jest teraz tablica, że zginęło 350 dzieci. Myślę ze było ich więcej, z 500.
Albo ta Polka(Schenk nie pamięta, jaka to była akcja) . Za każdym razem, kiedy szturmowaliśmy piwnicę, a były w niej kobiety, dirlewangerowcy je gwałcili. Często kilku tę samą, szybko , nie wypuszczając broni z rąk. Wtedy po jakiejś walce wręcz, trzasłem sie pod scianą, nie mogłem się uspokoić; wpadli udzie Dirlewangera.Jeden wziął kobietę . Była ładna, młoda.Nie krzyczała. Gwałcił ją przyciskając mocno jej głowę do stołu. W drugiej ręce miał bagnet. Najpierw rozciął jej bluzkę. Potem jedno cięcie, od brzucha po szyję. Krew chlusnęła. Czy wiecie, jak szybko zastyga krew w sierpniu....?
Jest też to małe dziecko w rękach Dirlewangera.Wyrwał je kobiecie, która stała w tłumie na ulicy.Podniósł wysoko i wrzucił do ognia.Potem zastrzelił matkę.
A tamta dziewuszka, która wyszła nagle z piwnicy, była chuda i niewysoka,jakieś 12 lat. Ubranko podarte, włosy rozczochrane. Z jednej strony my,z drugiej Polacy. Stała pod ścianą, nie wiedziała, gdzie uciec.Podniosła rączki, powiedziała: Niś partizani" . Machnąłem do niej, żeby się nie bała,żeby podeszła.Szła z rączkami do góry. W jednej coś ściskała. Była już blisko, padł strzał, główka jej odskoczyła.Z ręki wypadł kawałek chleba.Wieczorem podszedł do mnie plutonowy, był z Berlina.Czyż to nie był mistrzowski strzał?"- uśmiechnął się z dumą.
Często przychodziły do nas dzieci . Nie mogły znaleźć rodziców. Chciały chleba. Mały Polak przynosił nam jedzenie na wartę.Chyba nie był jeńcem. Nie wiem . Miałem wtedy wartę w fabryce tekstyliów w piwnicy. Nie mówił po niemiecku, ale potrafiliśmy porozumiewać się gestami.Jak miałem, dawałem mu papierosy. Przechodził esesman . Kiwnął na niego, mały poszedł za nim. Usłyszałem strzał. Pobiegłem, chłopiec leżał martwy na schodach. Esesman skierował pistolet na mnie. Patrzył długo, ale odszedł. Tak było w Warszawie.
Naszą maskotką był kaleki chłopiec,też ze 12 lat. Stracił nogę, ale potrafił bardzo szybko skakać na drugiej. Był z tego dumny. Zawsze skakał wokół żołnierzy, w tą i z powrotem. Mówiliśmy, ze to na szczęście. Trochę pomagał. Któregoś dnia zawołali go esesmani. Skoczył do nich chętnie. Śmiali się, kazali mu skakać w stronę drzew. Widziałem z daleka, jak wsuwają mu dwa granaty do torby. Nic nie zauważył. Skakał a oni się śmiali :Schneller, schneller!" (szybciej, szybciej). Wyleciał w powietrze.
Zwykle budzę się bardzo wcześnie, moja zona śpi długo. Czasem w półśnie widzę przed sobą zabitych. Czasem próbuję liczyć tych, których sam zabiłem.Nie mogę policzyć.....
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie