Skocz do zawartości

Bloody Foreigners: The Polish Battle Of Britain


Kurt

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, wyrwałem coś takiego z TVP Info, i dziwi fakt że nigdzie indziej nie ma wieści na ten temat.

Dywizjon 303 na brytyjskich ekranach

Jadąc do Anglii, nie znali słowa po angielsku – jednak to nie przeszkodziło im, by stać się najskuteczniejszym alianckim batalionem powietrznym w bitwie o Anglię. Lotnicy z Dywizjonu 303 doczekali się filmu o swoich zasługach. Wspomnienia kolegów z batalionu i pamiętniki polskich orłów na ekran przeniosła brytyjska telewizja.
Hołd dla polskich lotników

Było ich 144 – Latem 1940 roku zjechali do Wielkiej Brytanii. Zumbach, Krasnodębski, Henenberg i koledzy. Łącznie 4 dywizjony polskich lotników. Wśród nich ten legendarny – numer 303.

Ale gdy polskie asy przyjechały, nikt nie dawał za nich złamanego pensa – w Polsce latali na zupełnie innych maszynach. Teraz – tuż przed 70. rocznicą Bitwy o Anglię, brytyjski reżyser składa im hołd, bo – jak mówi – trzeba przypomnieć Brytyjczykom, kto najskuteczniej walczył nad Wielką Brytanią z niemieckimi meserszmitami.

– To nie tylko film o waleczności Polaków, ale też o arogancji i niedowierzaniu Brytyjczyków, że ktoś może walczyć skuteczniej od nich – mówi Carl Hundmard, reżyser filmu „Polska Bitwa o Anglię”.

Początki były trudne – polscy lotnicy tygodniami siedzieli w bazie, „wkuwając” po angielsku lotnicze komendy.

– To było słownictwo, które zawężało się do ok. 300 słów. To wystarczało na loty operacyjne – mówi Franciszek Kornicki, pilot legendarnego dziś Dywizjonu 303.

O szczególnie ważnej roli, jaką Polacy odegrali w bitwie mówi też dyrektor Muzeum Wojska Polskiego. – Anglia mogła upaść, gdyby nie polscy lotnicy. Gdyby upadła, to losy II wojny światowej, losy całego świata mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej – mówi Janusz Cisek.

Dywizjon 303 był najlepszą jednostką lotniczą, biorącą udział w tej bitwie. Zestrzelił 126 maszyn Luftwaffe. Jednak – jak mówi pilot jednostki – „zaszczytów nie było”. – Nikomu nie zależało na tym, czy Polacy są czy nie, bo wojna się prawie kończyła – dodaje Franciszek Kornicki.

Po wojnie polskim orłom podcięto skrzydła. Nie szli w londyńskiej defiladzie zwycięstwa, nie chciała ich Wielka Brytania, a komunistyczna Polska zamykała za szpiegostwo. Film pokazany właśnie w brytyjskim Channel 4 polskich bohaterów uskrzydla ponownie.
Jeżeli macie jakieś dodatkowe wieści to wskazane jest by się nimi podzielić :D

Pozdrawiam Kurt
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Może nie wiesz, jeden z drugim, że Anglia cierpiała na deficyt przeszkolonych pilotów w krytycznej fazie bitwy. Samoloty produkowali i naprawiali, ale z pilotami było gorzej... Poza tym stosunek strat do zwycięstw przemawiał na korzyść naszych lotników. A zdanie o końcu wojny jest w kontekście zapomnienia o nich w końcowej fazie wojny i po wojnie... więc vetter powściągnij swe głupie opinie i podaj jakieś fakty...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się zgadzam ze zdaniem że Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym".Nawet korzystny stosunek zestrzeleń to jednak trochę za mało żeby wpadać w megalomanie.Czy Polacy zdecydowali o z zwycięstwie decydującego dnia?Adlertag?Nie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem do końca pewien, ale polscy lotnicy zostali zaproszeni do działu w defiladzie zwycięstwa ale odmówili solidaryzując się z żołnierzami PSZ, którzy takiego zaproszenia nie otrzymali.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 lipca - 31 października 1940 to bitwa a dzień orła to 13 sierpnia. Wiec co to ma do rzeczy? Pewnie wg ciebie tylko my zawyżaliśmy zwycięstwa? Niemcy i inni zaniżali... Widać, że ostatnio duma z dokonań naszych żołnierzy w wojna nazywana jest w Polsce megalomanią... Całe szczęście, że coraz więcej jest literatury i filmów historycznych pisanych i kręconych przez autorów zagranicznych chwalących nasze dokonania... Może ich też nazwiesz megalomanami nadwojciech?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Absolutnie nie,myślę że stosunek zgłoszonych zestrzeleń do rzeczywistych strat wroga dotyczy w równym stopniu wszystkich.Współczesne badania jednak weryfikują liczbę zestrzeleń.Dla mnie to że w jakimś pojedynku Polacy zestrzelili naprawdę mniej samolotów niż zgłosili to nie powód dla podważania Ich zasług.Natomiast jeśli ktoś się oburza z powodu dyskusji na ten temat,bo to zamach na narodową świętość to uważam że przesadza.Pozdrawiam.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że o wszystkim można uczciwie napisać w trzech krótkich akapitach.

Po pierwsze, naiwnym jest sądzić a tym bardziej naukowo wieścić tezę, że bez tych 140-150 polskich pilotów Bitwa o Anglię byłaby przegraną. Bitwa została wygrana wspólnym wysiłkiem i równie dobrze można by napisać, że wygrali ją Kanadyjczycy, Francuzi, Rodezyjczycy, Południowi Afrykanie, Czesi i jeszcze paru innych do kupy zebranych. Rola Polaków nie była ani decydująca, ani jakoś szczególnie istotna pod względem układu sił - choć niewątpliwie pomocna. Trzeba też dodać, że słynna wypowiedź Churchilla Never in the history of human conflicts was so much owed by so many to so few" nie dotyczy pilotów polskich, tylko wszystkich myśliwców biorących udział w bitwie. Polacy zawsze doszukują się jakiegoś szczególnego wyróżnienia, czują się niedowartościowani... A najbardziej historycy i kibice", bo nie sami uczestnicy walk.

Po drugie, podczas bitwy było wiele zawyżanych zgłoszeń, co nie wynikało ze złej woli, tylko z ferworu walk oraz z tego że wiele z nich toczyło się nad Kanałem (niemożliwa weryfikacja). Według badań dywizjon 303. zestrzelił nie 126 tylko 45-50 maszyn, co i tak stawia go na pierwszym miejscu ex-aequo ze słynnym brytyjskim 501.Sq. Powód do wstydu? Nie sądzę. Raczej do dumy. Zawyżali wszyscy, na czele z przeciętnym niemieckim pilotem, choć na siłę promowanym na asa, Helmutem Wickiem. Co do Niemców, to dopiero ich dokonania nad okupowanym terenem były szczegółowo weryfikowane, ale wówczas w 1940, nad Kanałem i brytyjską ziemią, również i ich zwycięstwa były nierzadko bez pokrycia.

A po trzecie i najważniejsze, polscy myśliwcy weszli do historii na trwale, bowiem symbolizowali waleczność, upór, kunszt i ogromną wolę walki z wrogiem, znajdując się z dala od ojczystych ziem, nie tracąc przy tym ani woli walki, ani nadziei, ani odrobiny ze swego zawiadactwa. Myśliwcy z krwi i kości, po prostu wspaniali żołnierze! Niezależnie od statystyk.

M.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...
Witam
Celem przypomnienia - dane ze strony http://wwii.pl/index.php?site=arth&id=25

[...]
W czasie Bitwy o Anglię Dywizjon 302 zestrzelił 16 samolotów na pewno, 10 prawdopodobnie i 1 uszkodził. Dywizjon 303 zapisał na swoje konto 110 maszyn zestrzelonych na pewno, 9 prawdopodobnie oraz 6 uszkodzonych. Polacy w dywizjonach brytyjskich strącili zaś 77 samolotów na pewno, 16 prawdopodobnie i 29 uszkodzili. W sumie polscy myśliwcy odnieśli 203 pewne i 36 prawdopodobne zwycięstwa powietrzne oraz uszkodzili 36 maszyn Luftwaffe, co stanowi 11,7 % ogólnej liczby zestrzelonych samolotów niemieckich w czasie bitwy o Anglię. Okupiono je śmiercią 29 pilotów: 6 z Dywizjonu 302, 7 z 303 i 16 z dywizjonów brytyjskich.

Polacy byli wyjątkowo skutecznymi myśliwcami. Mogli pochwalić się stosunkiem zestrzeleń do strat własnych 6:1, podczas gdy w dywizjonach brytyjskich wynosił on tylko 3:1. Co więcej, jeśli uwzględnić dane wyłącznie z polskich dywizjonów, stosunek ten wypadnie jeszcze korzystniej i wyniesie 8:1. Świadczy to nie tylko o ogromnych umiejętnościach i przymiotach naszych pilotów, ale także o wyższości taktyki stosowanej w polskich jednostkach myśliwskich nad rozwiązaniami powszechnie przyjętymi w RAF.

Wśród polskich pilotów najwięcej zwycięstw powietrznych w Bitwie o Anglię odnieśli:
- sierż. Józef František (Czech) – 17 pewnych i 1 prawdopodobne,
- por. Witold Urbanowicz – 15 pewnych i 1 prawdopodobne,
- por. Zdzisław Henneberg – 8 pewnych i 1 prawdopodobne,
- ppor. Jan Zumbach – 8 pewnych i 1 prawdopodobne,
- sierż. Antoni Głowacki – 6 pewnych i 1 prawdopodobne.
Najlepsza czwórka służyła w Dywizjonie 303, sierż Głowacki zaś w brytyjskim Dywizjonie 501.

Dane dotyczące liczebności Polaków biorących udział w Bitwie o Anglię są stosunkowo zgodne, jeśli chodzi o ogólną liczbę, określaną na ok. 140 pilotów. Nieścisłości pojawiają się w informacjach o myśliwcach służących w dywizjonach brytyjskich i polskich. Wacław Król („Zarys działań polskiego lotnictwa w Wielkiej Brytanii 1940-1945”) pisze o równym podziale, a więc po ok. 70 pilotów. Zdaniem Czesława Krzemińskiego w dywizjonach brytyjskich latało 87 Polaków, w narodowych jednostkach zaś 57 („Wojna powietrzna w Europie 1939-1945”).
[...]
Bitwa o Anglię zakończyła się sromotną klęską Luftwaffe. Ponad 1700 niemieckich samolotów zostało zniszczonych, z czego 1437 przez brytyjskie myśliwce i 273 przez artylerię przeciwlotniczą, a więcej niż 600 doznało uszkodzeń. RAF zaś stracił 915 maszyn zniszczonych i 643 uszkodzonych. Śmierć poniosło 515 alianckich pilotów.
[...]
Za cenę 333 Messerschmittów Me-109, Niemcy strącili 219 Spitfire’ów i 272 Hurricane’y.
[...]
Doskonale sprawdził się także system kierowania działaniami lotnictwa myśliwskiego, wspomagany przez „cudowny wynalazek” – radar oraz dekryptaż wiadomości przesyłanych przez Niemców za pomocą maszyny szyfrującej Enigma, możliwy dzięki talentowi i ciężkiej pracy polskich naukowców: Mariana Rejewskiego, Henryka Zygalskiego i Jerzego Różyckiego. [...]

Moje zdanie jest takie: nasi piloci byli poważnym wzmocnieniem RAF-u, aczkolwiek niedocenianym i przed i po bitwie, na tyle poważnym wzmocnieniem, że należy rozważyć tezę o załamaniu się obrony powietrznej Wielkiej Brytanii wskutek braku przeszkolonych pilotów (bez udziału pilotów cudzoziemskich, w tym głównie Polaków).

I jeszcze taki epizod z powyższej strony:
26 września 1940 r. do bazy Northolt, w której stacjonował nasz wspaniały dywizjon im. Tadeusza Kościuszki, przybył z wizytą król Jerzy VI. Niespodziewanie ogłoszono wówczas alarm bojowy. Polacy dali niezwykły popis przed Jego Królewską Mością, zestrzeliwując 7 Heinkli He-111, 2 Dorniery Do-215 i 4 Messerschmitty Me-109, nie ponosząc przy tym żadnych strat! Tylko por. Wojciech Januszewicz został zmuszony do przymusowego lądowania w rejonie Portsmouth."
Bez komentarza.

Pozdrowienia
Badylarz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat został przeniesiony do archiwum

Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie